Kotowanie
Tego dnia zerkaliśmy na ścienne zegary ze zdenerwowaniem i niecierpliwością. Z bijącymi szalenie w piersiach sercami odmierzaliśmy godziny, minuty, sekundy… Wiedzieliśmy, że ten piątkowy słoneczny poranek kryje przed nami coroczne wydarzenie, w murach szkoły powszechnie zwane Kotowaniem… (już na sam dźwięk skóra na karku się jeży). I kiedy wreszcie wybiła 10:15, otworzyły się wrota czterech klas, do których wtargnęły magiczne istoty. Czarodzieje uzbrojeni w kolorowe różdżki zaczęli malować na naszych wystraszonych twarzach wąsy i brody oraz wielkie napisy KOT na czołach. Voldemort w otoczeniu innych śmierciożerców, ubranych w gorzkie uśmieszki, zapraszał nas na boisko, gdzie lada moment rozpocznie się ceremonia oraz Turniej Trójmagiczny.
- Nie może was na nich zabraknąć – zapowiedział, poczym rozpłynął się w powietrzu..
Na szkolnym dziedzińcu czekali już wszyscy uczniowie i nauczyciele Logwartu, zarówno czystej, jak i półkrwi. Po zakończeniu turnieju mieliśmy stać się jednymi z nich… o ile damy radę przetrwać przygotowane dla nas zadania! Jeden z czarodziei zanurzał rękę w Czarze Ognia i losował nazwiska osób, które miały zmierzyć się z tymi niecodziennymi wyzwaniami… Turniej Trójmagiczny czas zacząć!
Wyłoniono pierwszych reprezentantów, którzy drżącym krokiem ruszyli przed siebie, by stawić czoła pierwszemu zadaniu. Wymagało ono nie lada wiedzy. Transmutacja, obrona przed czarną magią, zielarstwo, a może eliksiry? Pytania okazały się naprawdę nadzwyczajne, a najlepiej poradził sobie z nimi przedstawiciel Sliterfizu. Hm, może znał parę niezbędnych zaklęć?
Kolejne wyzwanie i kolejni uczestnicy. Tym razem musieliśmy posłużyć się ukrytą w czarodziejskim kufrze peleryną niewidką (czyt. papierem toaletowym), aby uczynić niewidzialnym jednego z nas… Czy się nam udało, to już kwestia wyobraźni. Harry Potter miał widocznie (albo niewidocznie) lepszy model. I tym razem najlepiej poradzili sobie Ślizfizi.
Nadszedł czas na trzecie zadanie. Rozgrywka quidditcha! Mimo że zamiast kafla lub złotego znicza, gracze używali piłki do kosza, a ich miotły nie unosiły ich nad ziemią… mecz pełen był emocji i zaciętych okrzyków. Zawodnicy walczyli jak lwy! A najlepszymi sportowcami okazali się wybrańcy z Riwenchemu!
Na końcu turnieju odbył się tradycyjny bal. No, może nie do końca tradycyjny… Najodważniejsi z nas popisali się długo skrywanymi talentami tanecznymi, co nie obyło się bez towarzyszącym im salwom śmiechu i głośnym oklaskom.
I wreszcie nadszedł czas na podliczenie punktów i ogłoszenie wyników.
- Panie i panowie! Tegorocznym zwycięzcą Turnieju Trójmagicznego jest… Riwenchem! Gratulujemy!
Mimo że wygrana jest tylko jedna, tak naprawdę wszyscy pierwszoklasiści czują się zwycięzcami. W końcu na dobre weszliśmy w poczet uczniów szkoły i uzyskaliśmy miano czarodziei Logwartu. Ten dzień udowodnił nam, że nauka może być prawdziwą magią.
Było miło. Poczułam się jak human Hermiona.
Ula Małecka IA :)